czwartek, 3 lipca 2014

W cieniu sławy Królowej: Pilsko!

Po prawie dwóch miesiącach stąpania wyłącznie po naszym swojskim pogórzu i dreptania krakowskimi uliczkami w końcu nadszedł czas na odetchnięcie górskim powietrzem. W ferworze przygotowań do egzaminu dyplomowego Ani trzeba było zrobić sobie milą przerwę, a w przypadku Dominika ciekawie zacząć wakacje. Z plecaka pełnego marzeń wyjęliśmy kolejne i zaledwie dzień przed wyjazdem podjęliśmy decyzję, że... idziemy na Pilsko! A było to 27 czerwca...

pieczątka Schroniska PTTK na Hali Miziowej


Pilsko (1557m n.p.m.) to drugi co do wysokości (po Babiej Górze) szczyt Beskidu Żywieckiego, zwanego na Słowacji Beskidem Orawskim. Klimatem przypomina wspomnianą Babią, ponieważ powyżej lasów porasta go kosodrzewina, która w Beskidach w takich ilościach rośnie wyłącznie na tych dwóch masywach. Wycieczkę rozpoczęliśmy w Wadowicach, skąd samochodem udaliśmy się na południe. Bardzo lubimy tę trasę, bo zawsze kojarzy się z wyjazdem w góry. W mijanych miejscowościach dzieci żwawo podążały do szkół w galowych strojach, aby odebrać świadectwo i zacząć upragnione, wyczekane wakacje. Jechaliśmy przez Krzeszów, Pewel Wielką, Jeleśnię, Korbielów i w końcu dotarliśmy do Przełęczy Glinne (809m n.p.m.), czyli granicy ze Słowacją. Zaraz przy tej granicy znajduje się niewielki parking, budki z regionalnymi wyrobami, nieczynny kantor, a także budynki należące do straż granicznej, które straciły na znaczeniu i stoją przechowując w środku jedynie powietrze. 

parking na Przełęczy Glinne

przejście graniczne na Przełęczy Glinne

Po drugiej stronie drogi tabliczki informują turystów o czasie przejść. Wchodzimy więc na czerwony szlak (Główny Szlak Beskidzki) i idziemy łagodną ścieżką przez małe łąki i las. Równolegle do polskiego biegną niebieskie znaki szlaku słowackiego. Z naszych obserwacji wynika, że na tym odcinku trasa słowacka wiedzie raczej przez... krzaki. W pewnym momencie jednak szlaki się rozwidlają i w tym miejscu decydujemy się, że dalej pójdziemy za niebieskimi oznaczeniami, aby od razu dotrzeć na szczyt (od tego momentu słowacki trakt wygląda już normalnie).

dwa szlaki na Pilsko

Idziemy wzdłuż granicy prowadząc interesujące rozmowy na przeróżne tematy i raz po raz obracając się, aby oglądać masyw ukochanej Babiej Góry, która od tej strony (zachodu) prezentuje się inaczej niż od północy, skąd ją najczęściej podziwiamy.

Babia Góra widziana ze szlaku na Pilsko

Docieramy do piętra kosodrzewiny. Im staje się niższa, tym więcej widoków nam odsłania. Znaleźliśmy się w miejscu, które przypominało szczyt, jednak po chwili zorientowaliśmy się, że do niego był jeszcze kawałeczek. Z ów miejsca (Góry Pięciu Kopców, 1542m n.p.m.) brakowało nam 15 minut i tyle samo metrów w pionie. W końcowym odcinku stąpa się po zielonym szlaku, który dalej biegnie do słowackiej miejscowości Oravské Veselé.

Góra Pięciu Kopców
Góra Pięciu Kopców
szczyt Pilska i kosodrzewina
Widok na szczyt Pilska
Granica państw przebiega przez wspomnianą wcześniej górę, więc sam szczyt Pilska znajduje się już po stronie słowackiej. Pomiędzy krzewami kosówki rozciąga się niezbyt duża polana z drewnianym krzyżem i kamiennym ołtarzem. To właśnie jest cel naszej wędrówki. Przez całą drogę słońce nam przygrzewało, jednak kiedy weszliśmy na wierzchołek, schowało się za chmurami. Co więcej, wiał wiatr i było nam trochę zimno. Widoki rozpościerające się na Polskę i Słowację ukazywały nam wspomnianą wcześniej Babią Górę, panoramę Tatr, Jezioro Żywieckie oraz Jezioro Orawskie. 

słowackie tabliczki

ołtarz na szczycie Pilska

Chwilkę posiedzieliśmy, posililiśmy się pysznymi bułeczkami i udokumentowaliśmy nasze wejście na fotografiach, zatem czas na drogę powrotną. A było dość strome zejście czarnym szlakiem do punktu pośredniego w postaci Schroniska PTTK na Hali Miziowej. Prawie równolegle idzie żółty szlak. 

Schronisko PTTK na Hali Miziowej

Hala Miziowa

Zarówno przy schronisku, na szczycie i na całej trasie spotkaliśmy bardzo niewielu turystów, których można by policzyć na palcach. Jesteśmy z tego faktu zadowoleni, bo nie lubimy tłumów w górach. Po podbiciu w schronisku książeczek GOT, weszliśmy na czerwony szlak, który porzuciliśmy na początku naszej wycieczki na rzecz niebieskiego.

Hala Miziowa

Ania

Dotarliśmy do rozwidlenia szlaków i od tego momentu podążaliśmy znaną nam trasą, aż wróciliśmy do punktu wyjścia. Mieliśmy trochę czasu, zatem zdecydowaliśmy się udać kawałek w głąb słowackiej krainy. Zaraz po przekroczeniu granicy napotkaliśmy dwa sklepy, w których zaopatrzyliśmy się w czekoladę pod tytułem "Studentská" oraz batoniki. Był zamiar, abyśmy odwiedzili jakąś słowacką osadę, jednak do najbliższej było 6km  (Orawskiej Polhory), a nie posiadaliśmy w samochodzie wyposażenia wymaganego przez naszych południowych sąsiadów i musieliśmy zrezygnować. Czas pożegnać Korbielów. Droga powrotna nie mogła być zwyczajna i taka sama jak droga do, dlatego postanowiliśmy jechać przez Przełęcz Kocierską. Zakręty, widoki na Beskid Mały i dużo, dużo zieleni to te kocierskie klimaty, które lubimy.

słowackie znaki

Przełęcz Kocierska
Droga z Przełęczy Kocierskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz