Tego dnia z powodu brata Ani nie było dużo czasu na wycieczkę, ale cóż, taki z niego romantyk... :) W Bieszczadach są na szczęście również opcje szybkich i krótkich wędrówek, a obfitujących w cudowne widoki. Jedną z nich wybraliśmy w środę 6 sierpnia. Jest jedno "ale". Mianowicie - gdy krótką drogą chce się wyjść wysoko, należy liczyć się ze stromizną...
Wyruszyliśmy z Cisnej Obwodnicą Bieszczadzką w kierunku Ustrzyk Górnych. Po przejechaniu ok. 30 km znaleźliśmy się w miejscu, które będzie początkiem naszej wędrówki - na Przełęczy Wyżniańskiej (855m n.p.m.). Jest tam płatny parking i punkt poboru opłat za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Samochodów było dość dużo, ponieważ stąd górołazy wychodzą również na Połoninę Caryńską.
Początkowo zielony szlak prowadzi po dość równym terenie, aby po około 15 minutach dotrzeć do Bacówki PTTK "Pod Małą Rawką". Ten fragment trasy jest bardzo przyjemny, chociaż w słoneczne dni może dokuczać skwar. My akurat trafiliśmy na pochmurny dzień, więc nie było z tym problemu, ale niestety, słabsze światło odbiło się na jakości zdjęć.
Krótki postój przy schronisku i ruszyliśmy dalej. Tabliczki pokazywały, że od szczytu dzieli nas tylko 1h, więc pełni energii i zapału dreptaliśmy początkowo łagodną ścieżką. Nieco dalej trasa zaczęła ostro piąć się w górę i częste przerwy były konieczne, aby wróciły siły i oddech się ustabilizował.
Nie jest to jednak szlak na tyle trudny, aby nie mogły nim iść dzieci. Po drodze bowiem spotkaliśmy wiele rodzin z maluchami. Oczywiście te najmniejsze zajmowały uprzywilejowane miejsca w nosidełkach na ramionach swych ojców, ale te większe musiały już maszerować same. W trakcie wędrówki po prawej stronie oglądaliśmy stromo spływający górski potok. W pewnym momencie na szlaku pojawiły się stopnie, którymi szybko pieliśmy się w górę.
Wygląda na to, że szliśmy dobrym tempem, gdyż po niecałej godzinie od bacówki znaleźliśmy się na szczycie, czyli na wysokości 1267m n.p.m. Na wierzchołku znajdują się ławeczki oblegane przez zmęczonych turystów. Gdybyśmy poszli jeszcze dalej, to po 20 minutach dotarlibyśmy na Wielką Rawkę, jednak nie mieliśmy tyle czasu.
Obie Rawki to połoninowe szczyty leżące w paśmie granicznym (Wielka Rawka to najwyższy szczyt tego pasma - 1304m n.p.m.). Można z nich wybrać się na Krzemieniec (45 minut z Wielkiej Rawki), na którym stykają się granice trzech państw: Polski, Ukrainy i Słowacji.
Oprócz wymienionych już szczytów z Małej Rawki można podziwiać także wszechobecne Połoniny: Wetlińską i Caryńską, w oddali dostrzec Tarnicę, szczyty pasma granicznego oraz wiele innych. W dolinach kryją się bieszczadzkie wioski, a najbardziej widoczna to Ustrzyki Górne. Oprócz tabliczek informujących o przechodzących tędy szlakach wiszą także ostrzeżenia o występujących tu licznie żmijach (żadnej jednak nie napotkaliśmy). W okamgnieniu zeszliśmy z powrotem na dół (30 minut do bacówki i 15 minut do samochodu).
Był to naprawdę szybki wskok na Małą Rawkę, ale mając więcej czasu można wycieczkę przedłużyć o sąsiednią Wielką Rawkę, Krzemieniec... Dzięki tej wycieczce nasz kolejny dzień w Bieszczadach był bardziej aktywny niż się na początku zapowiadało.
Niebawem coś o jedynym w swoim rodzaju końcu świata!
Do zobaczenia!
Wyruszyliśmy z Cisnej Obwodnicą Bieszczadzką w kierunku Ustrzyk Górnych. Po przejechaniu ok. 30 km znaleźliśmy się w miejscu, które będzie początkiem naszej wędrówki - na Przełęczy Wyżniańskiej (855m n.p.m.). Jest tam płatny parking i punkt poboru opłat za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Samochodów było dość dużo, ponieważ stąd górołazy wychodzą również na Połoninę Caryńską.
Parking na Przełęczy Wyżniańskiej, w tle Połonina Caryńska |
Krótki postój przy schronisku i ruszyliśmy dalej. Tabliczki pokazywały, że od szczytu dzieli nas tylko 1h, więc pełni energii i zapału dreptaliśmy początkowo łagodną ścieżką. Nieco dalej trasa zaczęła ostro piąć się w górę i częste przerwy były konieczne, aby wróciły siły i oddech się ustabilizował.
Nie jest to jednak szlak na tyle trudny, aby nie mogły nim iść dzieci. Po drodze bowiem spotkaliśmy wiele rodzin z maluchami. Oczywiście te najmniejsze zajmowały uprzywilejowane miejsca w nosidełkach na ramionach swych ojców, ale te większe musiały już maszerować same. W trakcie wędrówki po prawej stronie oglądaliśmy stromo spływający górski potok. W pewnym momencie na szlaku pojawiły się stopnie, którymi szybko pieliśmy się w górę.
Wygląda na to, że szliśmy dobrym tempem, gdyż po niecałej godzinie od bacówki znaleźliśmy się na szczycie, czyli na wysokości 1267m n.p.m. Na wierzchołku znajdują się ławeczki oblegane przez zmęczonych turystów. Gdybyśmy poszli jeszcze dalej, to po 20 minutach dotarlibyśmy na Wielką Rawkę, jednak nie mieliśmy tyle czasu.
My na tle Wielkiej Rawki |
Ania na szczycie Krzemieńca w 2011 roku |
Był to naprawdę szybki wskok na Małą Rawkę, ale mając więcej czasu można wycieczkę przedłużyć o sąsiednią Wielką Rawkę, Krzemieniec... Dzięki tej wycieczce nasz kolejny dzień w Bieszczadach był bardziej aktywny niż się na początku zapowiadało.
Niebawem coś o jedynym w swoim rodzaju końcu świata!
Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz