wtorek, 7 lipca 2015

Niedziela na Lesko... na Jałowcu

Inny tytuł tego wpisu mógłby brzmieć na przykład: Letnie opowieści z Jałowca w skwarze i brzęczeniu małych skrzydełek w tle! Otóż w pierwszą niedzielę lipca znaleźliśmy lato w całej jego uroczej, a czasem też denerwującej pełni. Bo jak coś przeżywać i oglądać, to tylko całym sobą i tak naprawdę! Tego dnia zawitaliśmy na Jałowiec (1111m n.p.m.) w  Beskidzie Żywieckim lub jak kto woli Makowskim (poczytaj np. tutaj).

Jałowiec

Od kilku dni na każdym kroku mówiło się o upałach, które do nas idą. No i przyszły, ale to nie powód by rezygnować z choćby małej wycieczki w ukochane góry. Zresztą spacer po zacienionym lesie, kiedy w słońcu jest 40st. C, a może więcej, jest niezłym pomysłem. Koło 11.00 dojechaliśmy do Stryszawy. Niestety zapomnieliśmy wziąć mapy, a ona jak wiadomo przydaje się właśnie wtedy, kiedy jej nie ma. Do tego GPS nie pomógł, więc do Stryszawy Górnej trafiliśmy tylko dzięki telefonowi do taty Ani. Dla niezorientowanych: jadąc drogą Żywiec - Sucha Beskidzka od strony Żywca skręcamy w prawo za stacją benzynową (Bliska), przed kościołem skręcamy znów w prawo (zresztą tak idzie droga główna) i jedziemy, jedziemy... Aż w końcu docieramy do pętli autobusowej Stryszawa-Roztoki. Stamtąd rozpoczynamy wędrówkę szlakiem żółtym.

Stryszawa-Roztoki

Wg tabliczki do szczytu mamy tylko 1h 10 min (i pewnie to prawda), jednak my postanowiliśmy iść leniwie, więc ten czas nam się nieco wydłużył. Już po chwili dała się słyszeć hałaśliwa i wzmożona praca pszczół na dużej lipie nad naszymi głowami. Później jeszcze dały się nam we znaki inne owady, a głównie bąki. Ach to lato! :) Następną atrakcją był wodospad, a dalej ostatni (na jakiś czas) znak żółtego szlaku. No właśnie! Poszliśmy zgodnie ze strzałką obok kamienia upamiętniającego kard. Stefana Wyszyńskiego i przez długi czas nie było żadnych oznaczeń, a po drodze kilka rozwidleń drogi... Mieliśmy szczęście, bo jakoś "na czuja" dotarliśmy w końcu do ścieżki z naszym szlakiem (wcześniej trzeba było skręcić w prawo, a następnie znowu w prawo na utwardzoną drogę i kawałek dalej odchodzi w lewo ścieżka, do której dotarliśmy).

Mostek na Upornym Potoku

Wodospad na Upornym Potoku

Dalej to już powolne wznoszenie się do góry, zajadanie pysznych poziomek, wygrzewanie się (a raczej przegrzewanie) na odsłoniętej ścieżce i częste przystanki na odpoczynek i łyk wody. Ach to lato! :) Spotkaliśmy też na drodze sympatyczną gąsieniczkę, której Dominik zrobił sesję zdjęciową, a ona chętnie pozowała zaglądając w obiektyw aparatu.

Gąsienica

Doszliśmy do Krawcowej Polany, gdzie weszliśmy na szlak niebieski. Wiosną na polanie pojawiają się krokusy, o czym poinformowała nas znajdująca się tam tablica. Na polanie można odpocząć na ławeczce w towarzystwie uroczego kwiatka, co zademonstrował nasz plecak.

Krawcowa Polana

Porcja tabliczek:

Krawcowa Polana

Krawcowa Polana

Niedługo później znaleźliśmy się na szczycie. I chociaż nigdy tu nie byliśmy, to wydawał się nam on dziwnie znajomy. Ta trawa, drewniany szałas, krzyż... Tak, dla nas ten szczyt jest bliźniaczo podobny do dobrze znanego nam Leskowca. Z Hali Trzebuńskiej, która znajduje się na szczycie i opada w kierunku południowym, rozciągają się widoki na Babią Górę, Pilsko, Grupę Mędralowej, Beskid Śląski (w tym znane nam Barania Góra, Malinowska Skala, Skrzyczne) i inne szczyty, głównie Beskidu Żywieckiego. Słońce naprawdę mocno przypiekało,a my siedzieliśmy na drewnianej ławeczce zagubionej pośród traw. Dominik robił mnóstwo zdjęć, ja odpoczywałam i tak razem przeżywaliśmy sielankowość tej chwili. Ach to lato! :)


Widok na Skrzyczne z okolic Jałowca

Tabliczki na Jałowcu

Babia Góra widziana z Jałowca

Pilsko widziane z Jałowca

Na szczycie Jałowca

W końcu jednak trzeba było wstać i iść z powrotem. Wróciliśmy tym samym szlakiem, a droga w dół była o wiele krótsza. Nie napisałam przedtem, ale przy drodze znajduje się (a właściwie znajdował, bo w zimie 2012 roku drzewo to zwaliło się) pomnik przyrody - świerk Siłosław.
Jak podsumować wycieczkę? Gorąca jak rzadko, piękna jak zwykle, radosna jak zawsze!
Do zobaczenia na szlakach! A na pożegnanie - troszkę jałowieckiej przyrody.

Niezapominajka w paśmie Jałowca

Owad na kwiatku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz