Wyprawa miała miejsce w minione wakacje. Wraz ze znajomymi postanowiliśmy się wybrać na wschód słońca na Babią Górę. Królowa Beskidów (jak się ją czasem nazywa) to majestatyczny i z daleka widoczny masyw górski leżący w Beskidzie Żywieckim. Poza Tatrami, najwyższy wierzchołek masywu (Diablak - 1725m n.p.m.) to najwyższy szczyt w Polsce. Wyraźnie widać tu piętra roślinności, co sprawia, że ma on charakter wysokogórski. Długo czekaliśmy na możliwość tej nocnej wyprawy, ale cierpliwość popłaca. Rzecz wydarzyła się w nocy 17/18 sierpnia 2013. W kierunku Zawoi wyruszyliśmy ok. 23.20...
|
|
Na Przełęcz Krowiarki (1012m n.p.m.) docieramy chwilkę przed godziną 1.00. Nieco zaskakuje nas spora liczba samochodów na parkingu i mnogość ludzi, którzy krzątają się przy drodze. Trafia nam się fantastyczna pogoda, a wędrówkę z pewnością uświetnią spadające z nieba gwiazdy. Trzeba będzie korzystać z okazji, by wypowiadać życzenia. Wyruszamy czerwonym szlakiem w kierunku szczytu. Po drodze spotykamy kilka osób wracających ze szczytu, które żegnały tam miniony dzień. Babia Góra była w ostatnich dniach tak gościnna, że pozwalała oglądać również zachody słońca.
Na pierwszym charakterystycznym punkcie tej trasy - Sokolicy (1367m n.p.m.), meldujemy się o godz. 2.00. Niezbędnym sprzętem są oczywiście latarki, które służą nam nie tylko do oświetlania trasy. Oto, co można z nimi zrobić przy odrobinie fantazji i dłuższego czasu naświetlania w aparacie fotograficznym:
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
Wszyscy jesteśmy również zaabsorbowani wypatrywaniem spadających gwiazd:
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
Mamy jeszcze dużo czasu do wschodu, więc siadamy na trawie i co chwilę spoglądamy w niebo. Jednak nie tylko ono przykuwa naszą uwagę. Nigdy wcześniej bowiem nie oglądaliśmy świata o tej porze z tej wysokości. Uśpione miejscowości wyglądają stąd zupełnie inaczej.
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
Po pokonaniu niższych wierzchołków masywu Babiej Góry (Kępy - 1521m n.p.m. i Gówniaka - 1617m n.p.m.), zdobywamy na szczyt po godz. 4.00. Jest jeszcze dosyć ciemno, ale po wschodniej stronie dają się zauważyć pierwsze przebłyski słońca, na które jeszcze musimy jednak trochę poczekać.
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
Szczelnie owinięci w śpiwory (zęby zgrzytają z zimna), w czapkach i rękawiczkach, delektujemy się jaśniejącym horyzontem i dostrzegamy, jak na naszych oczach zaczynają się rysować kontury innych beskidzkich szczytów oraz Tatr.
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
|
Widok na Tatry o godzinie 5.05,
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
W końcu o godzinie 5.33, po długim oczekiwaniu wychodzi! Najpierw mały, ledwo dostrzegalny fragment, później całe słońce, które powoli wznosi się coraz wyżej nad horyzontem. Podekscytowani robimy zdjęcia i cieszyliśmy się pierwszymi porannymi promieniami. W tym świetle wszystko wygląda niesamowicie! My oglądamy wschód słońca z najwyższego szczytu, czyli Diablaka (1725m n.p.m.), a niektórzy ludzie z trochę niższych wierzchołków.
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
Słońce szybko się wznosi, a ludzie schodzą w dół. My jednak siedzimy tam jeszcze trochę i napawamy się prawie pustym szczytem (w sezonie w ciągu dnia jest to prawie niemożliwe). Obserwujemy jak jedna para młoda robi sobie tam zdjęcia. Ociepliło się, a my wyruszamy w kierunku schroniska na Markowych Szczawinach (1180m n.p.m.). Nie jest to nasz pierwszy raz na Babiej Górze (chociaż pierwszy o tej porze dnia), ale widoki ze szczytu i ze ścieżki zawsze nas urzekają.
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
|
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
Docieramy na Przełęcz Brona (1408m n.p.m.), gdzie wykladamy się na trawie. Zmęczeni nieprzespaną nocą niechętnie podnosimy się w końcu, aby iść dalej. Do schroniska pozostaje nam jednak już tylko ok. pół godziny drogi. Nowe schronisko wybudowane zostało w 2009 roku na miejscu starego, drewnianego, które jednak trzeba było rozebrać. Niezbyt długo tam siedzimy. Przyjemnym i prawie płaskim (według mnie)
niebieskim szlakiem wracamy na Przełęcz Krowiarki (inaczej Przełęcz Lipnicka).
|
Przełęcz Brona (1408m n.p.m.),
fot. Zofia Trybis-Borkowska |
Okropnie zmęczeni i niewyspani, ale bardzo zadowoleni wracamy do domu. Z pewnością to jedna z tych wypraw, które zapamiętuje się na całe życie, a później opowiada wnukom.
Bajkowy wschód... rewelacja !!! Podziwiam odwagę... noc, las, ciemność .... aaaaaa.....
OdpowiedzUsuńPrzed wyprawą też się trochę baliśmy, ale kiedy ma się latarki o grupkę ludzi, to już nie ma się czego bać. Tym bardziej, że nie byliśmy tam sami i idąc słyszeliśmy głosy ludzi przed i za nami. Przygoda warta przeżycia! Polecamy i pozdrawiamy :)
Usuń