Dziś zabierzemy Was na wycieczkę po bliskim zarówno naszemu sercu jak i miejscu zamieszkania Beskidzie Małym. Chociaż mały i pominięty przez Główny Szlak Beskidzki, to jednak z charakterem, który nie daje o sobie zapomnieć. Przemierzymy jedne z najwyższych jego szczytów - Leskowiec i Łamaną Skałę, aby dotrzeć na widokową Potrójną. Towarzyszyć nam będzie śpiew ptaków unoszący się wśród zapachu lasu, piknikowy klimat schroniska pod Leskowcem, Babia Góra skąpana w morzu chmur, Wędrujące Kamienie...
Stare powykręcane buki w Masywie Leskowca |
Niebieskim szlakiem z Ponikwi na Leskowiec
Wyprawę rozpoczynamy w Ponikwi - miejscowości położonej ok. 10 km od Wadowic. Dojeżdżamy do końca wsi, gdzie jak zwykle w dzień wolny w pobliżu przystanku autobusowego stoi kilka samochodów. Dokładamy jeszcze nasz i czas start! Niebieski szlak z Wadowic na Leskowiec gości na mapach od 1929 roku, kiedy wytyczył go Czesław Panczakiewicz.Ponikiewka płynąca przez uwalniającą się spod jarzma mgieł Ponikiew |
Na początku trasy mijamy kilka domów i domków letniskowych. Piękne słońce sprawia, że wszystko wokół świetnie wygląda - odpowiedni kontrast, jasność, nasycenie kolorów... Aż chce się to łapać obiektywem aparatu.
Dalszy etap to wędrówka szeroką ścieżką przez pozornie monotonnie wyglądający las... Staramy się jednak w tej trasie szukać ciekawych momentów i, jak można się było spodziewać, znajdujemy je w wielu szczególikach, które niektórzy by ominęli. Oddychamy świeżo wyprodukowanym przez drzewa tlenem, a ptaszki swym śpiewem leją miód na nasze uszy.
Mijamy Przełęcz pod Gancarzem, idziemy jeszcze kilkaset metrów. Zbaczamy nieco ze szlaku - nie wychodzimy stromym podejściem bezpośrednio na szczyt Gronia Jana Pawła II, ale zmierzamy trawersem wprost do schroniska. Po drodze okazuje się, że Ponikiew nadal okryta jest mgielną pierzyną.
Mgły nad Ponikwią jednak nie dają za wygraną |
Po około 1h 45' docieramy do schroniska. Gwar rozmów i lejący się napój bogów koloru złotego... My popijamy ciepłą herbatkę z cytrynką, posilamy się nieco i śmigamy dalej. W końcu to dopiero pierwszy etap naszej wędrówki.
Bez większego wysiłku docieramy na szczyt Leskowca, gdzie morze chmur zalało wszelkie widoki. W nim moczy sobie stópki potężna Babia Góra wraz z mniejszym bratem - Pilskiem. Stąd na Potrójną (Czarny Groń) mamy jeszcze jakieś 2h 15'. Idziemy teraz w kierunku zachodnim drepcząc po Małym Szlaku Beskidzkim.
Towarzyszy nam również ścieżka przyrodnicza pt. Szlak buków, przy której wiją się te stare drzewa.
Przyjemna wędrówka grzbietem po Paśmie Łamanej Skały
Idziemy grzbietem, częściej jednak w dół niż w górę. Często mijamy turystów pieszych i cyklistów, z którymi pozdrawiamy się wzajemnie serdecznym "dzień dobry".
Docieramy do Polany Rzyckiej, dzisiaj wchłanianej już przez las. Do końca XIX przebiegał tędy ważny szlak komunikacyjny z Andrychowa do Ślemienia, w którym znajdował się sąd. Swego czasu pojawił się nawet pomysł poprowadzenia tędy drogi asfaltowej łączącej Andrychów ze Suchą Beskidzką, czego na szczęście zaniechano.
Gdzieniegdzie mijamy skały wychodnie i ostańce znane tutaj również jako Wędrujące Kamienie.
Mijamy kolejne szczyty: Potrójną (inną - jak zwykle namieszali austriaccy kartografowie, podobnie jak z Leskowcem), Na Beskidzie, Smrekowicę, spod której wyłaniają się widoki na Andrychów i w stronę Śląska.
Kolejny charakterystyczny punkt to węzeł szlaków zwany skrzyżowaniem/rozstajem Anula. Nazwa, jak głosi legenda, pochodzi od pewnej niesfornej krowy... Kto ciekaw szczegółów - niech uda się w to miejsce. Na jednym pniaku wisi zalaminowana kartka dokładnie opisująca, jak to z tą Anulą było...
Troszkę bardziej strome podejście i wkraczamy w utworzony w 1960 roku rezerwat Madohora... O jego istnieniu w tym miejscu zgodnie świadczą tablice wraz z powalonymi nieuprzątniętymi drzewami.
Nieco węższa ścieżka prowadzi nas dalej i po kilku minutach docieramy pod drugi co do wysokości szczyt w Beskidzie Małym - Łamaną Skałę. Jej nazwa pochodzi od licznych skał dekorujących okolice szczytu. Na sam wierzchołek prowadzi osobna ścieżka, my jednak mkniemy dalej, na Potrójną.
Po drodze mijamy stację wyciągu. Zimą szusuje tu wielu miłośników jednej czy dwóch desek.
Zza drzew wyłania już się nasza wytęskniona Potrójna... "Tak blisko, a tak daleko..." - myślimy dość zmęczeni.
Meldujemy się na Przełęczy Zakocierskiej. Metalowy krzyż nie pozwala zapomnieć o nieznanym żołnierzu, który zginął tu we wrześniu 1939 roku.
Wspinaczka na Zbójeckie Okno
Stąd mamy niedaleko do niejakiego Zbójeckiego Okna... Zmęczeni, ale ciekawość jest silniejsza. Jak dowiadujemy się później, ta formacja skalna zbudowana z piaskowca istebniańskiego szczyci się mianem pomnika przyrody. Osiąga wysokość 9 metrów. Dobre miejsce na krótką sesję zdjęciową.
Wracamy na nasz szlak. Czeka nas ostatnie podejście, niezbyt trudne, na Potrójną. "Mogło być lepiej, ale nie jest źle" - jak śpiewają pielgrzymi.
Potrójna nie do końca ujawniająca swoje wdzięki...
I wreszcie docieramy na szczyt. Zacieramy ręce na myśl o widokach na Pogórze Śląskie, Beskid Żywiecki, Śląski, a tu... Nie mamy szczęścia do pogody. Widzimy jedynie, dosłownie jak przez mgłę, Babią Górę, Pasmo Łamanej Skały i masyw Leskowca... Mimo wszystko rozbijamy sobie krótki piknik jako dumni zdobywcy Potrójnej.
Po krótkim odpoczynku udajemy się na... odpoczynek, tym razem przy ciepłej herbacie w jednej z tutejszych chatek. W tej chatce znajduje się mniejsza chatka. A w tej mniejszej może jeszcze mniejsza...
Pierwotnie mieliśmy schodzić czarnym szlakiem do przysiółka Podlachoń, z którego musielibyśmy wracać się kawałek do góry asfaltową drogą do początku szlaku żółtego, gdzie na parkingu czekał na nas transport... W chatce dowiedzieliśmy się jednak, że można tam dotrzeć szybciej, a poprowadzą nas namalowane na drzewach śnieżynki...
Miejscami strome, często zalesione, a czasami prowadzące między domami zejście zajęło nam nieco ponad godzinę.
Uff, docieramy do końca. Ten fragment czytają zapewne najwytrwalsi. Nasza wędrówka trwała blisko 7 godzin, a zobaczyliśmy bardzo wiele. Jest to dobry pomysł na wycieczkę po Beskidzie Małym dla tych, którzy chcą odkryć jego esencję!
BM to także mój ulubiony górski zakątek 😀 Pięknie opisana wycieczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)