sobota, 5 kwietnia 2014

Mogielica nas zachwyca!

Piękna sobota 22 marca - w sam raz na wyjście w góry. Na początku nie wiedziałam dokładnie dokąd jedziemy. Dominik polecił mi tylko, żebym ubrała się jak w góry i wzięła kilka map. Za Jordanowem urzekły nas widoki na ośnieżony masyw Babiej Góry, jednak to nie był cel wyprawy. Po jakimś czasie domyśliłam się, że pójdziemy na Mogielicę (1171m n.p.m.) - najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego.

droga między Jurkowem a Łostówką

Jechaliśmy przez Mszanę Dolną, z której skręciliśmy na jej siostrę - Mszanę Górną. Kolejnymi punktami pośrednimi były Łostówka i Wilczyce, a za nimi nasz wyczekany Jurków. Zaparkowaliśmy przy drewnianym kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy, znajdującym się w centrum wsi.
Stamtąd udaliśmy się niebieskim szlakiem w kierunku szczytu. Pierwszym charakterystycznym miejscem był most nad potokiem Jurkówka, w którym leżały świeżo utopione Marzanny.

utopiona Marzanna

Po krótkim dość płaskim odcinku zaczęły się strome podejścia charakterystyczne dla Beskidu Wyspowego. Nazwa tego pasma pochodzi właśnie od tych odosobnionych, samotnych szczytów, które górują nad terenem niczym wyspy na morzu.

szlak niebieski z Jurkowa na Mogielicę

Szlak często spotyka się z trasami narciarskimi i rowerowymi. Można było również poza odgłosami przyrody usłyszeć śpiew piły motorowej i traktora. Leśna ścieżka inspirowała nas do interesujących rozmów o wszystkim i o niczym. Właśnie tam, na jednej polanie zrodził się w naszych głowach pomysł pisania tego bloga!

szlak niebieski z Jurkowa na Mogielicę

Pod koniec trasy szło się wąską i stromą ścieżką, a z oddali słychać było głosy ludzi, którzy już mogli cieszyć się widokami ze szczytu. Głosy te wlewały w nasze serca nadzieję, że już niedaleko. Wędrówka stała się trudniejsza także dlatego, ze w wielu miejscach gwałtownie spadał współczynnik tarcia, czyli po ludzku - ślizgaliśmy się, bo ścieżka pokryta była lodem, który miał tam dogodne warunki dla swojej egzystencji. Gdzieś w zaroślach czekał na nas mały bałwanek. Widocznie nie wszystkie Marzanny zostały dokładnie utopione. :)

bałwanek pod Mogielicą

Na szczycie góruje dwudziestometrowa drewniana wieża widokowa. Niestety lęk wysokości wygrał z Anią i na wieżę Dominik wszedł sam.

wieża widokowa na Mogielicy

Stamtąd mogłem podziwiać piękne widoki na Beskid Wyspowy, Sądecki, Pieniny i Gorce. Nieśmiało przebijały się także Tatry. Dość mocno wiało.

widok na Ćwilin i Śnieżnicę z Mogielicy
Widok na Ćwilin i Śnieżnicę
Droga powrotna również obfitowała w ciekawe osobliwości. Wracaliśmy (jak to lubimy) innym szlakiem. Minęliśmy skałę Zbójnicki Stół, a na polanie cieszyliśmy się niezapomnianym widokiem setek przebiśniegów.

przebiśniegi na polanie Wyśnikówka

Doszliśmy do Przełęczy Rydza-Śmigłego i stamtąd wędrowaliśmy wzdłuż wsi Chyszówki. Spokojna i urocza wioska między górami - aż chciałoby się tam pozostać...

droga na Chyszówki

rolnik

Żaby pluskały się w rowie, a nas zmęczone nogi niosły do parkingu przy kościele w Jurkowie. Tak oto zatoczyliśmy pętlę!

żaby

Niestety, wycieczka dobiegła końca, czas zostawić Mogielicę za sobą...

Mogielica w lusterku samochodowym


2 komentarze:

  1. widzę, że wejście to samo robiliście, tylko zejście od innej strony mieliśmy. ;) mnie ta wieża nas szczycie też dość przerażała podczas wchodzenia, ale jednak się na nią wpakowałam. :)
    i widzę, że pomysł pisania wspomnień z wędrówek we dwójkę robi się popularny, sama ostatnio też tak często piszę. :)
    pozdrawiam.
    http://poprostumadusia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń