środa, 15 lipca 2015

Góry od świtu do zmierzchu: Bruśnik i Magura Małastowska

Wizja tej wycieczki pojawiła się nagle i trochę przypadkowo. W sobotę 11 lipca ktoś musiał pojechać do Grybowa, aby odebrać stamtąd siostrę Dominika, która była tam u rodziny od ponad tygodnia. Ucieszyliśmy się, że to my po nią pojedziemy i zaczęliśmy marzyć, jak wykorzystamy ten czas w tak pięknych okolicach. Dzień ów przedłużyliśmy do maksimum, aby zmieścić w nim wiele atrakcji (podobnie długi dzień mieliśmy 2 lata temu nad morzem, przeczytaj). Zaczęło się od świtu, a właściwie przed nim...

Wschód słońca

Wstaliśmy o iście okrutnej porze, czyli o 1.30. Po szybkich zakupach w sklepie całodobowym pognaliśmy na wschód (w podwójnym tego słowa znaczeniu). Wcześniej w internecie znaleźliśmy informację, że w Bruśniku na Pogórzu Rożnowskim znajduje się wieża widokowa. I to ona stała się naszym pierwszym celem. Słońce miało wzejść o 4.44, ale ku naszemu zmartwieniu już dużo wcześniej robiło się jasno na horyzoncie (czyżbyśmy pomylili godzinę?). Gnaliśmy przez uśpione miasta i wsie. Dlaczego zazwyczaj ludzie przesypiają wschody słońca, zwłaszcza te w lecie? A może to my jesteśmy szaleni, że jedziemy w nocy ponad 140 km, tylko po to, aby zobaczyć jak ognista kula wychodzi zza horyzontu? Tak czy owak, wschody słońca są pełne majestatu i kryją w sobie tajemnicę nadchodzącego, nieprzewidywalnego dnia. Oczywiście, zanim tam dotarliśmy, pobłądziliśmy trochę. Nie chcąc się spóźnić na to misterium, szybko wysiedliśmy z auta i weszliśmy na 18-metrową wieżę.

Wieża widokowa w Bruśniku

Udało nam się rzutem na taśmę, bo dosłownie kilka minut później rozżarzone słońce dało się dojrzeć nad ziemią. Jego promienie pobłyskiwały próbując przebić się przez puchowe poduszki z chmur. Zdjęcia nie potrafią oddać piękna tej chwili, ale i tak wiele mówią o tym, co zobaczyliśmy.




Byliśmy na wieży sami i oprócz słońca oglądaliśmy to, co ono nam rozświetlało. Tablice pomagały nam zorientować się, na co patrzymy. I tak na przykład oczy nasze już od samego świtu oglądały zarówno pulchne kopuły jak i szerokie niczym rozłożone ramiona masywy gór Beskidu Niskiego (Jaworze, Chełm, Magura Małastowska, Maślana Góra, wzgórze Pustki w Łużnej, którego historia wiąże się z historią rodziny Ani), Beskidu Sądeckiego i Wyspowego, a nawet gdzieś ponad łąkami wystawały ostre szczyty Tatr (Łomnica, Durny Szczyt i Lodowy Szczyt). Oprócz gór widać stamtąd również Pogórze Ciężkowickie, Dynowskie, Strzyżowskie i Rożnowskie. W podziwianiu tej pięknej okolicy pomagały ustawione tam dwie lunety.

Luneta na wieży widokowej w Bruśniku z Jaworzem w tle


Widok z wieży w Bruśniku

Jaworze widziane z Bruśnika

Krajobraz okolic Bruśnika w blasku wschodzącego słońc

Krajobraz okolic Bruśnika w świetle wschodzącego słońc

Cień wieży widokowej w Bruśniku leżący na łanach zbóż

Zjedliśmy śniadanie i zdrzemnęliśmy się jeszcze na chwilę w samochodzie, a później pojechaliśmy do Grybowa. Łany dojrzewającego zboża czekały na to, by stać się chlebem, krowy bez pośpiechu pasły się na łąkach... Po załatwieniu kilku spraw w Grybowie i chwili spotkania z rodziną, wzięliśmy Darię i udaliśmy się w kojące i urzekające tereny Beskidu Niskiego pełne traw, lasów, gór, cerkwi, małych wsi... Chcieliśmy dojechać do Nowicy. Niestety GPS nie podołał temu zadaniu, kilkakrotnie wyprowadzając nas w pole, a innymi razy pokazując, że jesteśmy w polu, a my normalnie jechaliśmy sobie drogą. Zwykła papierowa mapa jest tu o wiele lepsza! W końcu jednak dotarliśmy na miejsce i po zrobieniu paru zdjęć pojechaliśmy na Przełęcz Małastowską.

Dwujęzyczna tablica z nazwą miejscowości Bielanka w Beskidzie Niskim

Beskid Niski w okolicach Bielanki

Stamtąd odbyliśmy krótką wycieczkę na Magurę Małastowską. Do schroniska dotarliśmy w 15 minut. Takie miejsca mogą zadziwić! Wchodzimy do schroniska, aby wbić do książeczek GOT pieczątki. W jadalni zastajemy turystów jedzących śniadanie. Szukamy okienka i pieczątek, ale nie ma ani okienka ani pieczątek! Pytamy więc, gdzie można je znaleźć, a oni odpowiadają, że to trzeba pytać w kuchni. W tym momencie gdzieś z otchłani (z dołu) odzywa się głos: "Pieczątki jadą!". Patrzymy, a obok nas w niewielkiej windzie na sznurku pojawiają się owe pieczątki. Dania też chyba wędrują tą drogą. Ciekawe rozwiązanie!

Schronisko PTTK pod Magurą Małastowską


Lampa naftowa na tle schroniska pod Magurą Małastowską

Pod Magurą odwiedzamy jeszcze jeden z licznych na tych terenach cmentarzy z I wojny światowej i docieramy na szczyt. Nie można stąd oglądać nic oprócz drzew, więc po chwili wracamy.

Cmentarz wojenny na zboczu Magury Małastowskiej

Magura Małastowska

Zalesiony szczyt Magury Małastowskiej

Jechaliśmy znowu przez Nowicę, następnie Uście Gorlickie, Kwiatoń i docieramy do... Ale o tym już w następnym wpisie! To dopiero połowa tego pięknego dnia, do zmierzchu jeszcze kilka godzin, a my nie leniuchowaliśmy, więc na pewno będzie o czym pisać, a później czytać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz